Rok zbliża się ku końcowi, dosyć intensywny czas, który należało odreagować wakacjami. Szczerze radzę przynajmniej raz do roku zrobić sobie taki „reset”. Dobrze jest się odłączyć od codziennych spraw i zobaczyć coś nowego. Stety/niestety w większości deweloperów nieustannie tkwi taki mały „programista”, który mimo urlopu analizuje otaczającą przestrzeń. Niestety przez wypoczynek, miałem, krótką przerwę w pisaniu. Szykuje nam się jednak okres jesienno/zimowy, więc mam nadzieję, że uda mi się wrócić na właściwy tor. W tym artykule znajdziesz moje spostrzeżenia na temat tegorocznej wyprawy.
Dlaczego Malta?
W tym roku wybór padł na niewielką wyspę na południe od Włoch. Stało się to za sprawo bardzo dobrych poleceń znajomych oraz tego, że jednym z języków urzędowych jest angielski. Ziarno niepewności zasiał lewostronny ruch obowiązujący na wyspie, ale to tym w dalszej części 😉 Poza tym jest ciepło, pogoda praktycznie gwarantowana, a czas lotu z Polski to około 2.5h (Katowice). Dlaczego piszę ten artykuł? Wierze, że z każdej podróżny należy wynieść jakieś wnioski/obserwacje. Dodatkowo dzięki temu, że napiszę te słowa lepiej utrwale wspomnienia w swojej głowie.
YAGNI
Jeśli nie znasz skrótu YAGNI, to warto wiedzieć, że znaczy on You aint’t gonna need it. To technika stosowana w programowaniu ekstremalnym, ale osobiście uważam, że warto się nad tym zastanowić w przypadku dowolnego projektu informatycznego. Wystarczy zapytać siebie, czy to co teraz robię jest faktycznie potrzebne czy jedynie „przepalam” godziny pracy, nad czymś co może okazać się całkowicie nieużyteczne.
Właśnie tę metodologię można zauważyć na Malcie. Mijając ulice tego kraju miałem wrażenie, że localsi bardzo dobrze rozumieją tę zasadę:
Jeśli potrzebują coś zakomunikować to najprostszym sposobem będzie napisanie tego sprayem, nie przejmują się zbytnio estetyką – działa? hmm zwykle tak…
czasami jakkolwiek, byśmy nie próbowali, bez względu na środki, ktoś zrobi nam na przekór.
Tutaj równie ciekawy przykład maltańskiego podejścia do motoryzacji:
Rura wydechowa jest na wykończeniu, ale pojazd dalej może przewozić turystów i zarabiać na siebie.
Żeby nie było tak kolorowo, przytoczę historię opowiadaną przez jedną z poznanych na Malcie osób. Chodziło o wymianę przewodu w samochodzie, zwykle takie części muszą być odporne na rozpuszczenie paliwem etc. Warto zaznaczyć, że znajomi zaznaczyli, że przewód ma być nowy. I faktycznie mechanik-maltańczyk wymienił przewód na nowy… jednak okazał się on być zwykłym wężem ogrodowym, który nijak nie spełniałby swojego zadania.
Policjanci z Mia..Malty
Służby policyjne, obecne są w każdym zakątku naszej ziemi, na Malcie nie jest inaczej, chociaż nie mają jednak zbyt wiele do roboty w przypadku tak małej wyspy. Stosunkowo niska przestępczość, dużo słońca, pyszne wino – to wszystko sprawia, że Maltańczycy mają spokojne usposobienie (niestety czasami nie można tego powiedzieć o przybyłych turystach). To co jednak zrobiło na mnie wrażenie to proaktywność tamtejszej policji w przypadku korkowania się wyspy. Nie raz widziałem, jak policjant na motorze zaczynał kierować ruchem w taki sposób, aby każdy z kierowców mógł stosunkowo szybko opuścić skrzyżowanie. Tak samo w projektach IT – dobrze mieć w zespole ludzi, którzy widzą potrzeby innych i starają się im pomóc.
Przełamywanie strachu
Malta w XIX i XX wieku była pod panowaniem Brytyjskim, nie dziwi więc lewostronny ruch na drogach. Z tego co wiedziałem, warto na Malcie wypożyczyć samochód, więc nie zastanawiając się długo już 2 dnia pobytu postanowiliśmy wynająć małego Hyundaia I10. Maltańczycy powiedzieli, żeby trzymać się lewej i zapewnili, że wszystko będzie dobrze… Nauka jazdy po lewej stronie przypominała mi trochę naukę nowego języka lub frameworka. Niby wszystko jest znajome, ten sam silnik, pedały, kierunkowskazy etc. Jednak kiedy przychodzi do skrzyżowania trzeba się zastanowić, kto ma pierwszeństwo, jak nie pojechać pod prąd, w którą stronę rozejrzeć się na rondzie (a tych na Malcie jest całkiem sporo) itd. Przyznam, że najgorsze były ronda, szczególnie takie z kilkoma pasami – ich opanowanie zajęło mi około 3 dni. Było kilka sytuacji stresujących, ale po tygodniu jazdy mój mózg całkowicie przestawił się na tryb maltański.
Jako ludzie, jesteśmy stworzeni do adaptacji w nowym środowisku, dzięki wynajęciu samochodu i przełamaniu strachu mogliśmy zwiedzić o wiele więcej, niż poruszając się jedynie komunikacją miejską. Tak samo jest z nowymi technologiami, na początku trzeba zainwestować w naukę i posiłować się kilka dni z przestawieniem swojej głowy, często jednak, ta wiedza mocno procentuje na przyszłość.
Nie poddawaj się
Jeśli zgłębić się w historię Malty, widać mnóstwo zawirowań, bitew i różnorakich wpływów kulturowych. Na uwagę zasługuję obchodzony 8 września, aż po dziś dzień tak zwany dzień zwycięstwa. Upamiętnia on między innymi obronę Malty przez Rycerzów Maltańskich podczas wojny z Turcją. Dzięki fortecom niecałe 10 tys. wojsk zdołało przez 4 miesiące utrzymywać swoje pozycje przeciwko niespełna 50 tys. wojsk Imperium Osmańskiego. Po przybyciu odsieczy z Sycylii udało się odeprzeć wroga i uchronić Maltę przed wpływami Turków. Do dziś na wyspie znajdziemy jedynie jeden meczet, a 95% ludności to chrześcijanie.
Podobnie projektach IT, pisaniu bloga, prowadzeniu własnej działalności – jeśli mamy określony cel warto się nie poddawać. Często przeciwności losu będą próbowały nas pokonać, warto wtedy przypomnieć sobie historię obrony Malty, być może ktoś przybędzie nam z odsieczą? 😉
To już koniec podsumowania wakacji 2018, tym wpisem wracam do regularnego pisania, podczas urlopu pojawiło mi się kilka pomysłów na następnie wpisy. Jeśli sam masz jakieś pomysły, zachęcam Cię do pozostawienia komentarza lub napisania maila, znajdziesz mnie również na kanałach social media.